sobota, 11 stycznia 2014

Rozdział 9

Otworzyłam oczy, nade mną stał mężczyzna. W ręku miał jakiś zeszyt. Usiadłam na łóżku, jego wzrok skierował się na mnie.

- Gdzie ja jestem? - spytałam zdezorientowana
- Spokojnie. Jest pani w szpitalu.
- Co mi jest? Czemu tu jestem?!
- Zemdlała pani.
- Dlaczego?
- Będziemy wiedzieć jak przyjdą wyniki. Proszę niech mi pani napisze numer do swoich rodziców - Ale ja jestem pełnoletnia, więc po co?
- Wiem, ale prosiłbym
- No dobrze -Zapisałam numer na kartce otrzymanej od lekarza po czym oddałam mu ją wraz z długopisem
- Dziękuję, może pani wrócić do domu
- Dobrze

Wstałam i wyszłam z gabinetu. Podszedł do mnie jakiś ciemno włosy, dość przystojny chłopak.

- Coś się stało?
- Odwiozę cie
- Nie trzeba. A w ogóle znamy się?
- To ja cię znalazłem. Jednak nalegam nie chce żeby znowu ci się coś stało
- No dobra - ruszyliśmy w stronę wyjścia - a jak masz na imię?
- Jestem Dawid, a ty?
- Patrycja. Jesteś z Polski?
- Nie, ale moja mama tak, a ty?
- Jestem - wsiadłam do samochodu

Podałam mu ulice na której znajdował się mój dom. Całą drogę rozmawialiśmy, opowiadaliśmy o sobie itp. Droga szybko zleciała, podziękowałam chłopakowi za wszytko i weszłam do domu. Na kanapie siedziała moja siostra z loczkiem. Zdjęłam buty, odłożyłam torebkę i usiadłam obok nich. 

- Ile można być w sprawie pracy do cholery!? Martwiłam się - dziewczyna mówiła z podniesionym głosem
- A ile byłam?
- Pięć godzin - "Jezu" powiedziałam w myślach
- Przepraszam, ale spotkałam znajomego i poszliśmy na kawę - skłamałam
- No dobrze, a dostałaś się w ogóle? - odezwał się Harry
- Tak, na okres próbny - usłyszałam melodyjkę na znak, że ktoś dzwoni

Podniosłam się i wyjęłam telefon z torebki. To była mama. Nie wiedziałam czy odebrać czy nie. Widocznie lekarz już do nich zadzwonił. Eh.. Przesunęłam palcem po ekranie żeby odebrać

- Halo?
- Kiedy zamierzałaś nam powiedzieć?!
- O czym?
- O tym że zemdlałaś?
- A obchodzi cię to?
- Jesteś naszą córką! To normalne że obchodzi! Pomyśl czasami idiotko!
- Coś jeszcze?
- Jutro mamy wylot
- Słucham!!!?
- Do jutra - kobieta się rozłączyła

Zawsze się z nią kłócę, nawet w najzwyklejszej rozmowie. Często mnie przy tym wyzywa, ale przyzwyczaiłam się do tego.
Do domu wszedł blondynek, odłożyłam telefon na półkę i przytuliłam się do niego. Kiedy się odchyliłam patrzyliśmy sobie w oczy, chłopak złożył pocałunek na moich ustach. Usiedliśmy wszyscy na kanapie. Udawałam szczęśliwą. Siedzieliśmy i oglądaliśmy filmy przez cały dzień. Spojrzałam na zegarek było po dziewiętnastej. Poszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro i wyglądałam strasznie. Włosy związałam w koka, poprawiłam makijaż, poszłam na balkon. Usiadłam na trawie i odpaliłam ogień, zaciągnęłam się i spojrzałam na moją rękę w bliznach. Odwróciłam się, spojrzałam na blondynka rozmawiał z kimś przez telefon nie był zadowolony. Położyłam głowę na ziemi i patrzyłam w gwiazdy myśląc o tym wszystkim. Cały czas tylko o moim byłym. Zgasiłam to co pozostało, wróciłam ze sztucznym uśmiechem do moich towarzyszy. Mój wzrok był skierowany na Irlandczyka, skończył rozmawiać i wrócił. 

- Musimy iść, jutro się widzimy - szturchnął loczka w ramię
- Wszytko ok? - spytałam. Chłopak kiwnął głową na znak, że tak.

Wyszli a ja zostałam sama z siostrą. Złapałam za pilota i zaczęłam szukałam czegoś w telewizji. Myślałam czy powiedzieć jej o rodzicach, ale stwierdziłam, że lepiej nie. Nie znalazłam nic ciekawego więc wstałam i poszłam do siebie. Położyłam się na łóżku i wzięłam książkę. Po godzinie czytania zrobiłam się śpiąca. Wzięłam moją piżamkę z szafy, weszłam do łazienki i zdjęłam z siebie rzeczy. Weszłam pod ciepły strumień wody. Po umyciu się, poszłam do łóżka, nawet nie wiem kiedy odpłynęłam do krainy snów. Obudził mnie jakiś dźwięk, szybko zbiegłam na dół i ujrzałam moich rodziców i siostrę w piżamie. 

- Cześć - rzuciłam idąc do kuchni
- Cześć - odpowiedzieli razem - nie chcieliśmy cię obudzić - mama jak zawsze próbowała być sztucznie miła
- Ta - wzięłam szklankę z sokiem i wróciłam do siebie

Leżałam i grałam w jakąś grę na telefonie. Nagle rozległ się dźwięk pukania do drzwi. "Proszę"- powiedziałam niechętnie.

- Szykuj się, idziemy - w drzwiach stała czarnowłosa kobieta
- Gdzie? - nie przypominało mi się że gdzieś mamy iść
- Do lekarza po wyniki - moja rodzicielka wyszła z pokoju.

Moje serce zaczęło szybciej bić, ręce trzęś. Bałam się i to bardzo. Kiedy się 'otrząsnęłam' poszłam wybrać jakieś ciuchy. Zeszłam i zjadłam kanapkę która najwyraźniej była dla mnie. Po 20 minutach byliśmy na miejscu. Czekałam przed gabinetem na moją kolej cała roztrzęsiona. "Patrycja Miczek zapraszam" -  usłyszałam. Wstałam i weszłam razem z rodzicami. Usiadłam na krześle tak samo jak reszta. Lekarz zaczął pytać jak cię czuje itp.  Rodzice dostali jakąś kartkę, przeczytali ją i moja rodzicielka się popłakała, nie wiem czemu. Wyszliśmy i w ciszy ruszyliśmy do samochodu. Kiedy wszyscy zajęli swoje miejsce, chciałam się dowiedzieć o co chodzi, co mi jest. Nie odezwali się ani słowem przez całą drogę. 20 minut później byliśmy w domu, mama podała mi kartkę i wpadła w ryk. Nie mogłam jej uspokoić. Przeczytałam to co było na papierze, pobiegłam do swojego pokoju, przekręciłam  zamek w drzwiach, zasłoniłam rolety i oparłam się o łóżko płacząc. 






----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wiem rozdział bardzo krótki i po długiej przerwie, ale szkoła. Przepraszam. Następny dodam szybciej. Mam nadzieję, że się podoba? Liczę na komentarz. Przepraszam za błędy i inne niedociągnięcia ;) Tyle wyświetleń kocham was i  dziękuję <3

12 komentarzy: