czwartek, 24 lipca 2014

poniedziałek, 14 lipca 2014

Dziękuje/pożegnanie.

Więc chciałabym wam wszystkim podziękować za to że ze mną wytrzymaliście tyle i czytaliście moje wypociny. Wiele razy myślałam aby wszczesniej zakończyć jednak nie potrafiłam ;) Wiem ze mnie nienawidzicie za to że Patrycja nie żyje jednak taka była moje wizja.

Myśle nad nowym blogiem. Czytał by ktoś? :)

Chciałabym sie z moimi najlepszymi czytelnikami pożegnać. Kocham was <3 kończę Bloga z 29 tys wyświetleń :') nie myslalabym nigdy ze tyle ich będzie ;) 
Wiec to koniec :'( 

Możliwe ze sie jeszcze spotkamy na innym blogu :3 

poniedziałek, 7 lipca 2014

Epilog

Dzisiaj mija piąta rocznica śmieci Patrycji. Ten czas tak szybko leciał. Dwa lata po jej śmierci nie mogłem dać sobie rady. Zamknąłem się w sobie i codziennie przechodziłem pod jej grób. Nadal temat o niej jest dość ciężki. Ciagle czuje pustkę w sobie jak ktoś by zabrał polowe mnie. Nasza córka przeżyła. Jak by nie moi przyjaciele nie wiem co by z nią teraz się działo. Wiele się zmieniło po jej odejściu. Perrie z Zayn'em i swoimi dziećmi przeprowadzili się dwie ulice od nas. Za miesiąc biorą ślub. Wiktoria i Harry nadal są ze sobą. Mieszkają w naszym starym domu razem z Liam'em. Rok temu Harry oświadczył się dziewczynie. Przez tydzień o niczym innym nie rozmawiała. Liam spotyka się z tamcerką o imieniu Danielle. Jest dość ładna. Słyszałem coś na temat że mają razem zamieszkać. Louis. Louis totalnie się pogrążył. Obwiniał się na początku. Zaczął ćpać i kompletnie przestał interesować się innymi. Nie mógł się pogodzić ze jego "jedyna, najlepsza przyjaciółka odeszła." Pomagaliśmy mu wymawiając że Patrycja nie była by z tego zadowolona. Z czasem wrócił do sobie. Jednak stał się biseksualny. Obecnie spotyka się z chłopakiem, którego imienia nie znam. Za to on mieszka najdalej od nas jednak często nas odwiedza. A ja. Ja mieszkam z moją córką w domu mojej dziewczyny. Myślałem nad sprzedażą jednak szybko z tego zrezygnowałem. Za dużo wspomnień. Pomogłem dziewczynie założyć jej białe conversy na małe stopy. Patrycja bo tak właśnie się nazywała moja córka miała już 5 lat. Była mądra jak na swój wiek. Mogę stwierdzić że czasami potrafi pocieszyć lepiej niż ktokolwiek inny. Jest podobna do swojej mamy. Ma długie brąz kręcone włosy. Oczy ma niebieskie, a rysy twarzy podobne do Patrycji. Założyłem kurtkę i razem z dziewczynką wyszliśmy. Swoimi małymi paluszkami złapała mnie za palec od ręki. Usmiechnełem się pod nosem. A co do zespołu to już nie koncertujemy. Czasami piszemy coś do fanów czy robimy jakieś spotkania. Na trasy nie byłoby czasu dlatego zrezygnowaliśmy z tego, aby zając się życiem, rodziną. Pokonywalem dobrze znaną mi drogę. Czułem jak dziewczynka drepcze za mną ściskając moje palce. W końcu stanąłem na przeciwko tabliczki z imieniem Patrycji. Za każdym razem kiedy tu przychodzę czuje że jest obok mnie. Cholernie chciałbym znowu ją dotknąć. Pocałować, czy powiedzieć na dobranoc "Kocham Cię." Znowu patrzeć w jej czekoladowe oczy, albo rozśmieszać w trudnych chwilach. Czy po prostu być przy niej. To z nią wychowywać nasze dziecko i patrzeć jak mówi swoje pierwsze słowa. Z nią przeżywać najpiękniejsze i te najgorsze chwile. Jednak jedynie co mi zostaje to przyjść pod jej grób i wypatrywać się w niego przypominając sobie wszystko. Poczułem jak mała dziewczynka mnie ciągnie, abym uklękną. Zrobiłem więc tak. Patrycja patrzyła na mnie swoimi dużymi niebieskimi oczami. 

- Tato nie płacz. Mamusia jest z nami. - jej mała rączka powędrowała na moją klatkę. - Tutaj. - wskazała palcem na serce.

W tym mencie dziekowalem wszystkim ze ją mam. Nie mogłem się powstrzymać aby się nie uśmiechnąć i jej nie przytulić. Jej rączki oplotły się wokół mojej szyki, a ja wstałem. Z dziewczynką na rękach zacząłem iść do domu, aby przygotować dla niej przyjęcie urodzinowe. 

“Przypadek to słowo pozbawione sensu; nie ma niczego, co nie miałoby swoich przyczyn."





Przepraszam za błędy oraz inne niedociągnięcia. 
Czytasz=komentujesz.

piątek, 4 lipca 2014

Rozdział 40

*Niall

Nie miałem odwagi ruszyć. Wiktoria płakała w objęciach Harr'ego. Miałem najgorsze scenariusze przed oczami. Ręce trzęsły mi się niesamowicie, a serce waliło jak oszalałe. Drzwi od sali otworzyły się z nich wyszedł starszy mężczyzna w białym farktachu. Powiedział coś do pielęgniarki. Kobieta odeszła.

- Który to pan Horan? - podeszłam do lekarza. Moje nogi były jak z waty. Każdy w ciszy patrzył na lekarza wyczekując co się stało. Jego mina była poważna. W moich oczach zbierały się zły. O uszy tylko objął się szloch Wiktorii oraz głośne bicie mojego serca.
- Przykro mi.. - nie. To nie może być prawda. To pierdolony sen! Pokręciłem przecząco głową. Czułem jak tracę kontrolę nad swoimi nogami. Oparłem się o ścianę nie chcąc upaść. - Nie udało się nam jej uratować, ale pani Patrycja była w ciąży. - Jego słowa zbyt nie docierały do mnie. Moja Pati nie żyje. Jak to możliwe? Przecież miało być tak pięknie. - Dziecko przeżyło jednak.. - przerwałem.
- Jakie dziecko?
- Mówię że pani Patrycja była w ciąży. Co prawda dopiero w trzecim tygodniu, ale postaramy się żeby przeżyła.

Była w ciąży? Jak? Nie zauważyłem? Patrzyłem na niego jak na idiotę. Wiki zabrali aby dać jej coś na uspokojenie. Zjechałem w dół. Plecami popierając się o ścianę schowałem twarz w dłoniach. Przeżyła? To dziewczynka? Mam córkę.

- Mogę ją zobaczyć? Patrycje. - lekarz przytaknal.

Kierowaliśmy się w storę szpitalnej kostnicy. Czym bliżej tym coraz bardziej chciało mi się płakać. Dlaczego ona musiała odejść? Przecież należało jej się szczęście. Ze mną. Weszliśmy do sali gdzie na samym środku był stół. Sala była cała na biało. Stół był metalowy, a na nim osoba. Ona. Zacząłem się cały trzasc. Lekarz wyszedł zostawiając mnie samego. Było cholernie zimno. Podszedłem do niej. Leżała przykryta białym prześcieradłem. Miała lekko uchylone warki, które się nie poruszały. Nie były czerwone jak zawsze. Nigdy się już nie uśmiechnął do mnie. Nie wypowiedzą żadnego słowa. Jej klatka piersiowa się nie ruszyła. Kciukiem przejechałem po jej zimnych ustach po czym policzku na którym nigdy już nie pojawi się rumieniec. Oczy miała zamknięte. Jej piękne oczy, który zawsze się błyszczą nigdy już nie będą takie. Pocałowałem ją w policzek po czym w usta. Ostatni raz. Łzy, które tworzyły własne ścieżki na moich policzkach spadały na jej zimną twarz. Pozwoliłem aby emocje wyszły ze mnie. Wybuchłem niekontrolowanym płaczem.

- Wróć. - wyszlochałem. Splotłem nasze dłonie, które tak idealnie do siebie pasowały zawsze. - Obiecuję, że zajmę się naszym dzieckiem. Mam nadzieje że będziesz ze mnie dumna. - uśmiechnąłem się.

Nadal nie mogę zrozumieć że to się dzieje na prawdę. Do sali wszedł jakiś facet. Pomógł mi wyjść zapewnię sam bym nie dał rady. Oparłem się o ramię Liama. Nie odzywał się ani słowem. Cały czas widziałem ją. Martwią ją. Moje kochanie.

- Co z dzieckiem?
- Lekarz powiedział żebyś przyjechał jak będziesz się lepiej czuć.

Wyszedłem ze szpitala. Nigdy nie będzie tak jak było. Nikt jej nie zastąpi. Jednak wiem że ona chciałaby aby zajął się naszym dzieckiem. Wsiadłem do samochodu. Patrzyłem przez szybę na szpital. W końcu nigdy nic nie trwa wiecznie jednak te chwile gorsze i złe jakie mieliśmy razem na zawsze zostaną w mojej pamięci. Nigdy Cię nie zapomnę. Dokładnie pamiętam jak wyjechaliśmy nad morze. Nasz pierwszy raz. Jak zaprosiłem ją na kolacje, była wtedy pięknie ubrana. Jak się dowiedziała o swojej chorobie. Doskonale pamiętam jak nie zasłaniała rolet w pokoju. Jak przyszła pierwszym razem. Spodobała mi się od pierwszego razu. Nasz pierwszy pocałunek na kanapie u niej. Nigdy niczego nie zapomnę. Kocham Cię Patrycja.

Przepraszam za błędy oraz inne niedociągnięcia.
Czytasz? skomentuj.

sobota, 21 czerwca 2014

Rozdział 39

Czytasz? Skomentuj.




*Niall*

Wziąłem kolejną kanapkę w rękę. Chciałem już wsiąść gryza kiedy usłyszałem krzyki z góry. Odłożyłem powrotem na talerz jedzenie i szybko pobiegłem na górę. Drzwi od łazienki były uchylone. Bez zastanowienia otworzyłem je szerzej. Moje oczy rozszerzył się do granic możliwości. Moje cało momentalnie zmarło w miejscu. Wiktoria klęczała nad nieprzytomna Patrycja. Z jej głowy leciała krew. Dziewczyna płakała powtarzając "Obudź się." Harry dzwonił na pogotowie, a ja stałem przerażony. Nie miałem pojęcia co powiedzieć czy robić. Strach przejął kontrolę nad moim ciałem. Harry skończył rozmawiać. W tym momencie dziękowałem wszystkim że oni tu są. Loczek poklepał się pocieszająco w plecy. Wszytko jak by do mnie dotarło. Zamrugałem kilka razy czy to aby na pewnie nie sen. Jednak nie. Moja dziewczyna leży na ziemi, a ja stoję jak ten idiota. Gratulacje dla ciebie Horan. Za chwilę słychać dzwonek do drzwi. Szybko biegnę je otworzyć. Trzech lekarzy wchodzi. Kieruje ich do łazienki. Harry odciągną Wiktorie. Czuje jak łzy lecą mi do oczu. Dlaczego? Co się stało?

- Co z nią będzie? - wyszeptałem
- Zabieramy ją. Straciła dużo krwi. Radę pomodlić się o cud. 

Przełknąłem głośno ślinę. Dziewczyna jeszcze bardziej się rozpłakała. Obserwowałem jak wynoszą Patrycje. Słyszałem tylko jak na sygnale karetka odjeżdża. Wiktoria wtulona w Harrego płakała. Uklęknąłem kryjąc w dłoniach twarz. Łzy cisnęły mi się do oczu. Nie miałem siły aby je powstrzymać. Moje policzki robiły się coraz bardziej mokre. 

- Co się stało?! - podniosłem wzrok. W drzwiach stał zdezorientowany Liam.
- Zabrali Patrycje. Niall wszytko ok? - pokręciłem przecząco głową. Ledwo udało mi się podnieść. Nogi miałam jak z waty ledwo się na nich utrzymywałem. Złapałem się kanapy. Li od razu stał przy mnie obejmując ręką.
- Jesteś w stanie jechać?
- Nie ważne. Harry zostań z Wiktorią, a ja jadę. - złapałem kluczyki od samochodu, ale zaraz zostały mi wyrwane. 

Liam pokazał ręką żebym szedł. Prawie biegnąc wsiadłem do samochodu.Całą drogę do szpitala nerwowo bawiłem się palcami u rąk oraz przygryzając dolną wargę. Samochód staną, a ja prawie przewracając się o własne nogi wybiegłem z niego. Podszedłem do recepcji. Starsza kobieta popatrzyła na mnie za swoich okularów.

- Słucham? 
- Patrycja Malinowska.. - nie dokończyłem ponieważ kobieta mi przerwała
- Jest operowana. Może pan poczekać na nią przy sali. Wzdłuż korytarza i prawo. 

Od razu ruszyłem tak jak mi powiedziała recepcjonista. Poczułem jak ktoś kładzie rękę na moim ramieniu. Spojrzałem na Liama i pozwoliłem wyjść moim emocją. Łzy zaczęły spływać po moich oczach. Jak poszedł do niej to może było by lepiej, albo jak by Wiktoria wcześniej ją znalazła. 

- Będzie dobrze ona jest silna. 
- Ona ma operacje za dwa dni. Może jak bym ją wcześniej znalazł, albo Wiki. - usiadłem bezsilny na krześle
- Nie obwiniaj się. Jestem pewny że ona by tego nie chciała. 
- Ale co się stało? 

Lima nie odpowiedział. Za pewnie nie wiedział co powiedzieć w sumie nie dziwnie mu się. Wzdłuż korytarza szedł Louis z Harry'm. Podeszli do nas zanim zdążyli coś powiedzieć pokręciłem przecząco głową. 

*3 godziny później* 

Siedzimy tu już od dłuższego czasu. Nawet nie wiem ile. Drzwi jak się nie otwierały tak się nie otwierają. "Ona może umrzeć." tylko to miałem w głowie. To moja wina. Powinienem pójść po nią wcześniej. We czwórkę siedzimy jak na szpilkach. Drzwi zaczynają się otwierać. Wstałem chociaż ze strachu zachwiałem się. Bałem się co mogę się dowiedzieć. Tak cholernie się bałem. Harry i Louis podeszli do lekarza Liam trzymał mnie jedną ręką za co mu dziękowałem bo bym już leżał na ziemi.

- Co z nią? 
- Straciła dużo krwi. Były komplikacje podczas operacji jednak udało nam się ją utrzymać przy życiu. Jednak jest w śpiące. 
- Jak są szanse że się obudzi? Możemy do niej wejść?
- Małe jednak dziewczyna jest silna. Pozostaje czekać, a teraz przepraszam muszę iść. I tak możecie, ale nie na długo.

Czekać? Czekać na co? Na wyrok? Teraz zależy wszytko od niej. Spojrzałem na chłopaków. Westchnęli ciężko. Louis otworzył drzwi gdzie leżała dziewczyna. Znalazłem u siebie siłę i poszedłem do środka, a chłopki za mną. Leżała przypięta do tym wszystkich urządzeń , które utrzymują ją teraz przy życiu. Podszedłem bliżej. Jej klatka unosiła się i podała powoli. Usta miała rozchylone, a oczy zamknięte. Reka przejechałem po jej policzku po czym przeczesałem palcem jej włosy. Usiadłem obok niej splątując nasze palce poczułem jak delikatnie nimi poszyła na co się uśmiechnąłem bo to dobry znak, chyba. 

- Musisz się obudzić. Słyszysz? - mój głos się łamał. Ból, smutek, zmartwienie, strach to jedyne co czułem. Harry ścisnął moje ramie żeby dodać mi więcej odwagi. 
- Niall musimy iść bo zaraz pielęgniarka nas pobije, ale wykrzyknie coś i wyniesie. - przytaknąłem.

Wyszedłem chociaż tak cholernie chciałbym zostać z nią. Jednak wiem że to nie możliwe. Wyjedzie z tego. Przecież już wychodziła. Prawda? Zapakowałem się do samochodu. Liam ruszył. Panowała cisza, nikt się nie odzywał co w przypadku Styles'a jest dość dziwne. Zacisnąłem mocniej powieki nie chcąc się rozpłakać. Miałem tak mocna zaciśnięte pięści że aż poczułem ból. Oparłem głowę o zimną szybę. Po powrocie do domu od razu udałem się do swojego pokoju. Usiadłem na łóżku zalewając się łzami. Jak baba, ale teraz nic się nie liczyło oprócz tego żeby ona przeżyła. W końcu ma małe szanse, ale ja wiem że ona jest silna i da radę. W końcu zasnąłem. 

*Tydzień później* 

Codziennie od świtu do nocy siedzę przy niej. Nawet Perrie raz przyszła ją odwiedzić. Lekarz mówi że poprawia się jej stan. Dzisiaj przyszedłem z Wiktorią i Harrym. Oni są tu najczęściej. Stałem przy ścianie przed szpitalem z papierosem w ręku. Tak zacząłem palić żeby trochę się odstresować. 

- Niall! Chodź! - wyrzuciłem papierosa. 

Pobiegłem za Harrym. Widziałem jedynie jak lekarze biegną do sali Patrycji. Oraz krzyk Wiktorii. Stanąłem w miejscu.  To nie może być prawda. 



**********************************************************************************
I mamy kolejny rozdział ^^ Zbliżamy się ko końca :( Jak myślicie co się stało? :3 
Przepraszam za błędy oraz inne niedociągnięcia. Wiem że dość krótki, ale nic nie poradzę :c 
Zapraszam na mojego drugiego bloga gdzie się pojawił nowy  rozdział --> LINK

poniedziałek, 16 czerwca 2014

BLOGI ! ♥

A więc wcześniej wspominałam o tym czy założyć bloga i o to jest :D Na razie jest tylko prolog i bohaterowie, ale w tym tygodniu już będzie 1 rozdział ^^ Myślę że wam się spodoba i będziecie czytać, komentować.

LINK DO BLOGA !

Również mam inny blog z przyjaciółką. Jak chcecie to wpadajcie :3

LINK

Ale o tym blogu oczywiście nie zapomnę. Bardzo wam dziękuję za te wszytkie wyświetlenia czy komentarze ♥ Co do nastepnego rozdziału to niedługo będzie. Jutro zacznę go pisać :3 Więc do następnego rozdziału x.

Kocham was ! ♥ xx.

sobota, 14 czerwca 2014

Rozdział 38

Staliśmy pod salą porodową. Każdy siedział jak na szpilkach. Zayn był w środku myślałam, że nie da rady, ale jak widać myliłam się. W końcu drzwi się otworzyły, każdy podszedł do pielęgniarki trochę się wystraszyła, ale uśmiechnęła się do nas.

- Wszytko w porządku. Możecie wejść do nich. 

Jak na zawołanie każdy szybko wszedł do sali. Perrie zaśmiała się z nas. Miała na ręku malutkie dziecko owinięte w kocyk, a drugie trzymał Zayn. Podeszłam bliżej łózka.

- Jezu jakie piękne. Macie imiona? - zapytałam 
- Tak. To jest Kate. - wskazała na dziewczynkę leżącą na jej ręku. - A to jest Rick. - wskazała na chłopaczka, którego trzymał Zayn. 
- Mogę? 
- Jasne. 

Pezz podała mi Kate na ręce. Przyglądałam się jej. Miała małe pulchne łapki i śliczne duże niebieskie oczy. Była przepiękna. Tylko szkoda że ja nie będę mogła mieć nigdy dzieci. Poczułam jak w moich oczach zbierają się łzy. Oddałam malucha w ręce mamy. Wyszeptałam "Przepraszam." i wyszłam. Usiadłam na krześle przed salą. Mogę umrzeć za tydzień nigdy nie będę w ciąży. Nigdy nie będę rodzić. Dlaczego to musiała spotkać mnie? Pozwoliłam aby łzy wyleciały z moich oczu.

- Patrycja co się stało? - podniosłam wzrok na osobę. Niall stał przede mną.
- Nic. Jest okej. - uśmiechnęłam się sztucznie. Właśnie, że nic nie jest okej. 
- Nie kłam. 
- Po prostu nigdy ja nie będę leżeć i trzymać mojego dziecka.
- Nigdy nie mów nigdy, kochanie. - pocałował mnie w czoło. 

Blondyn objął mnie ramieniem. Razem wróciliśmy do sali.

*3 dni późnej* 

Perrie wróciła wczoraj do domu. Louis wyszedł na razie na kaucji, a ja odliczam dni do mojej operacji. Zastały tylko cztery dni. Tak szybko to zleciało. Pamiętam jak Liam przyszedł po olej. Papierosy z Zayn'em na balkonie. Wyjazd. Pierwszy raz z Niall'em. Tyle wspomnień złych i dobrych jednak i tak bym ich nie zamieniła na inne. Kto wie jak bym sobie poradziła jak bym ich przy sobie nie miała? Jak by na mojej drodze nie pojawił się Niall? Za pewnie bym się poddała i sama popełniła samobójstwo. Jaka ja byłam głupia że chciałam wyjechać jeszcze z przyczyny mojej siostry. Teraz jak o tym wszystkim myślę to się zdaje takie żałosne i dziecinne. Ten czas to był najpiękniejszy jaki przeżyłam. Teraz spokojnie mogę umrzeć. Wtuliłam się mocniej w Nialla, który spał. Ja od kilku dni nie mogę spać. Jak już zasnę to mam koszmary więc wolę nie spać w cale. Poczułam suchość w gardle więc zdjęłam rękę blondynka z mojego brzucha i wstałam. Zeszłam najciszej jak umiałam po schodach. Zapaliłam w kuchni światło przy oknie siedziała Wiktoria. Podeszłam do niej. Wystraszyła się na mój dotyk. Dziewczyna miała zaszklone oczy.

- Wiki co się stało? 
- Nic. Po prostu zostały cztery dni. 
- Wiem, ale nie przejmuj się. Harry Ci pomoże. - przytuliłam ją. 
- Jak mam się nie przejmować? Stracę siostrę. Nigdy nie będzie tak samo. - między nami powstała cisza.

Podeszłam do szafki z której wyjęłam butelkę wody. Złapałam paczkę papierosów i wyszłam na dwór. W pokoju Pezz i Zayna świeciło się światło. "Dzieci nie chcą spał?" - pomyślałam po czym zamknęłam oczy rozkoszując się papierosem. Zgasiłam papierosa i weszłam do środka. Wiktorii już nie było więc również postanowiłam wrócić do pokoju. Niall przytulał poduszkę więc wśliznęłam się pod kołdrę, Udało mi się zasnąć.

Stałam przed dużym domem. Rozejrzałam się dookoła, ale nikogo nie było. Moje bose poranione stopy stały na dość ostrych kamieniach. Moja biała sukienka latała razem z wiatrem. Zamknęłam oczy czekając na to co ma się wydażyć. 
- Patrycja! - moje ciało zastygło w miejscu. Otworzyłam oczy i spojrzałam na osobę. Nie wiedziałam kompletnie kto to jest. Mały chłopczyk o brąz włosach niebieskich oczach i krzywych zębach, ale i tak był słodki. Podszedł do mnie i złapał mnie za rękę. Jego oczy kogoś mi przypominały jednak nie wiedziałam kogo. Chłopczyk pociągnął mnie za rękę, żebym miała iść na nim w stronę domu. Weszłam do środka było pusto. Wszytko wyglądała jak po jakimś pożarze. Mały chłopczyk znikł słyszałam jakieś szepty. Moja ciekawość wzięła w górę i zamiast uciekać szłam w ich stronę. Czym byłam bliżej tym się naśliniły jednak nie mogłam ich zrozumieć. Weszłam na mały podest nade szepty ustały. Poczułam jak ktoś obejmuje mnie od tyłu. Próbowałam się wyrwać. Ta osoba trzymała mnie zbyt mocno. Zauważyłam, że czerwony nóż trzyma pod moim gardłem. 
- I co? Fajnie, nie? - przełknęłam głośno ślinę. Poczułam mocny ból w ręku. Odwróciła mnie ta osoba szybkim ruchem. Moje włosy zawiały razem z ruchem. Przede mną stał Louis. Popatrzyłam w jego oczy były czarne nic innego nie mówiły oprócz złości. 
- Kochasz go? - zmarszczyłam brwi. Louis odsunął się. Moimi oczami ukazał się Niall. Martwy Niall.
- Jak mogłeś?! - łzy leciały z moich oczu jak strumień wody. Upadłam na kolana z bezsilności. Chciałam iść do niego jednak silną ręka Louisa zatrzymała mnie. Złapał mnie za ramię i podniósł. Nie mogłam się utrzymać na moich nogach. 
- Teraz go nie ma, ale jestem ja. - Louis przybliżył się do mnie i musnął mój policzek. 
- Nie, nie. Jesteś chory! - wyrwałam nóż z ręki Louisa. Nie zdążył go zabrać bo wbiłam go w swoje serce.

Otworzyłam oczy. Od razy złapałam się za serce. Byłam cała spocona. Moja twarz napuchnięta od płaczu, a bicie mojego serca było słuchać w pokoju. Spojrzałam na Nialla. Siedział obok mnie uspakajając mnie. Dlaczego Louis śni mi się w takiej postaci? Moja dłoń była na policzku Nialla. Kciukiem przejechałam po nim po czym wpiłam się w usta blondyna. Oddał pocałunek. 

- To był tylko sen. - wyszeptał przytulając mnie do siebie
- Kocham Cię. - wyszeptałam 
- Ja ciebie też. - złożyłam krótki pocałunek na jego ustach. 

Wstałam i od razu poszłam do łazienki. Odkręciłam zimną wodę. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Strumień zimnej  wody oblał moje ciało przez co poczułam się lepiej. Sunęłam się po mokrej ścianie na dół prysznica. Zaczęłam płakać. Znowu. Płakałam jak dziecko, albo gorzej. Cała się trzęsłam. Tego jest za dużo. Wzięłam głęboki wdech po czym wstałam. Czułam jak robi mi się ciemno przed oczami. Jedną ręką oparłam się o ścianę, ale nie stracić równowagi. Zaczęłam szybko mrugać jednak nie pomagało. Opadłam na zimną podłogę. Widziałam krew jednak nic nie czułam. 


Przeczytaj: Witam :3 Mamy kolejny beznadziejny rozdział za co przepraszam bardzo. Coraz bardziej mi nie wychodzi ten blog. Nie wiem co robię źle. Jak myślicie założyć nowego bloga? Dawno o tym już myślałam, ale chcę poradzić się was. W końcu ten się kończy to mogę założyć drugi :) Przepraszam za błędy oraz inne niedociągnięcia. 
SKOMENTUJ.