czwartek, 24 lipca 2014

poniedziałek, 14 lipca 2014

Dziękuje/pożegnanie.

Więc chciałabym wam wszystkim podziękować za to że ze mną wytrzymaliście tyle i czytaliście moje wypociny. Wiele razy myślałam aby wszczesniej zakończyć jednak nie potrafiłam ;) Wiem ze mnie nienawidzicie za to że Patrycja nie żyje jednak taka była moje wizja.

Myśle nad nowym blogiem. Czytał by ktoś? :)

Chciałabym sie z moimi najlepszymi czytelnikami pożegnać. Kocham was <3 kończę Bloga z 29 tys wyświetleń :') nie myslalabym nigdy ze tyle ich będzie ;) 
Wiec to koniec :'( 

Możliwe ze sie jeszcze spotkamy na innym blogu :3 

poniedziałek, 7 lipca 2014

Epilog

Dzisiaj mija piąta rocznica śmieci Patrycji. Ten czas tak szybko leciał. Dwa lata po jej śmierci nie mogłem dać sobie rady. Zamknąłem się w sobie i codziennie przechodziłem pod jej grób. Nadal temat o niej jest dość ciężki. Ciagle czuje pustkę w sobie jak ktoś by zabrał polowe mnie. Nasza córka przeżyła. Jak by nie moi przyjaciele nie wiem co by z nią teraz się działo. Wiele się zmieniło po jej odejściu. Perrie z Zayn'em i swoimi dziećmi przeprowadzili się dwie ulice od nas. Za miesiąc biorą ślub. Wiktoria i Harry nadal są ze sobą. Mieszkają w naszym starym domu razem z Liam'em. Rok temu Harry oświadczył się dziewczynie. Przez tydzień o niczym innym nie rozmawiała. Liam spotyka się z tamcerką o imieniu Danielle. Jest dość ładna. Słyszałem coś na temat że mają razem zamieszkać. Louis. Louis totalnie się pogrążył. Obwiniał się na początku. Zaczął ćpać i kompletnie przestał interesować się innymi. Nie mógł się pogodzić ze jego "jedyna, najlepsza przyjaciółka odeszła." Pomagaliśmy mu wymawiając że Patrycja nie była by z tego zadowolona. Z czasem wrócił do sobie. Jednak stał się biseksualny. Obecnie spotyka się z chłopakiem, którego imienia nie znam. Za to on mieszka najdalej od nas jednak często nas odwiedza. A ja. Ja mieszkam z moją córką w domu mojej dziewczyny. Myślałem nad sprzedażą jednak szybko z tego zrezygnowałem. Za dużo wspomnień. Pomogłem dziewczynie założyć jej białe conversy na małe stopy. Patrycja bo tak właśnie się nazywała moja córka miała już 5 lat. Była mądra jak na swój wiek. Mogę stwierdzić że czasami potrafi pocieszyć lepiej niż ktokolwiek inny. Jest podobna do swojej mamy. Ma długie brąz kręcone włosy. Oczy ma niebieskie, a rysy twarzy podobne do Patrycji. Założyłem kurtkę i razem z dziewczynką wyszliśmy. Swoimi małymi paluszkami złapała mnie za palec od ręki. Usmiechnełem się pod nosem. A co do zespołu to już nie koncertujemy. Czasami piszemy coś do fanów czy robimy jakieś spotkania. Na trasy nie byłoby czasu dlatego zrezygnowaliśmy z tego, aby zając się życiem, rodziną. Pokonywalem dobrze znaną mi drogę. Czułem jak dziewczynka drepcze za mną ściskając moje palce. W końcu stanąłem na przeciwko tabliczki z imieniem Patrycji. Za każdym razem kiedy tu przychodzę czuje że jest obok mnie. Cholernie chciałbym znowu ją dotknąć. Pocałować, czy powiedzieć na dobranoc "Kocham Cię." Znowu patrzeć w jej czekoladowe oczy, albo rozśmieszać w trudnych chwilach. Czy po prostu być przy niej. To z nią wychowywać nasze dziecko i patrzeć jak mówi swoje pierwsze słowa. Z nią przeżywać najpiękniejsze i te najgorsze chwile. Jednak jedynie co mi zostaje to przyjść pod jej grób i wypatrywać się w niego przypominając sobie wszystko. Poczułem jak mała dziewczynka mnie ciągnie, abym uklękną. Zrobiłem więc tak. Patrycja patrzyła na mnie swoimi dużymi niebieskimi oczami. 

- Tato nie płacz. Mamusia jest z nami. - jej mała rączka powędrowała na moją klatkę. - Tutaj. - wskazała palcem na serce.

W tym mencie dziekowalem wszystkim ze ją mam. Nie mogłem się powstrzymać aby się nie uśmiechnąć i jej nie przytulić. Jej rączki oplotły się wokół mojej szyki, a ja wstałem. Z dziewczynką na rękach zacząłem iść do domu, aby przygotować dla niej przyjęcie urodzinowe. 

“Przypadek to słowo pozbawione sensu; nie ma niczego, co nie miałoby swoich przyczyn."





Przepraszam za błędy oraz inne niedociągnięcia. 
Czytasz=komentujesz.

piątek, 4 lipca 2014

Rozdział 40

*Niall

Nie miałem odwagi ruszyć. Wiktoria płakała w objęciach Harr'ego. Miałem najgorsze scenariusze przed oczami. Ręce trzęsły mi się niesamowicie, a serce waliło jak oszalałe. Drzwi od sali otworzyły się z nich wyszedł starszy mężczyzna w białym farktachu. Powiedział coś do pielęgniarki. Kobieta odeszła.

- Który to pan Horan? - podeszłam do lekarza. Moje nogi były jak z waty. Każdy w ciszy patrzył na lekarza wyczekując co się stało. Jego mina była poważna. W moich oczach zbierały się zły. O uszy tylko objął się szloch Wiktorii oraz głośne bicie mojego serca.
- Przykro mi.. - nie. To nie może być prawda. To pierdolony sen! Pokręciłem przecząco głową. Czułem jak tracę kontrolę nad swoimi nogami. Oparłem się o ścianę nie chcąc upaść. - Nie udało się nam jej uratować, ale pani Patrycja była w ciąży. - Jego słowa zbyt nie docierały do mnie. Moja Pati nie żyje. Jak to możliwe? Przecież miało być tak pięknie. - Dziecko przeżyło jednak.. - przerwałem.
- Jakie dziecko?
- Mówię że pani Patrycja była w ciąży. Co prawda dopiero w trzecim tygodniu, ale postaramy się żeby przeżyła.

Była w ciąży? Jak? Nie zauważyłem? Patrzyłem na niego jak na idiotę. Wiki zabrali aby dać jej coś na uspokojenie. Zjechałem w dół. Plecami popierając się o ścianę schowałem twarz w dłoniach. Przeżyła? To dziewczynka? Mam córkę.

- Mogę ją zobaczyć? Patrycje. - lekarz przytaknal.

Kierowaliśmy się w storę szpitalnej kostnicy. Czym bliżej tym coraz bardziej chciało mi się płakać. Dlaczego ona musiała odejść? Przecież należało jej się szczęście. Ze mną. Weszliśmy do sali gdzie na samym środku był stół. Sala była cała na biało. Stół był metalowy, a na nim osoba. Ona. Zacząłem się cały trzasc. Lekarz wyszedł zostawiając mnie samego. Było cholernie zimno. Podszedłem do niej. Leżała przykryta białym prześcieradłem. Miała lekko uchylone warki, które się nie poruszały. Nie były czerwone jak zawsze. Nigdy się już nie uśmiechnął do mnie. Nie wypowiedzą żadnego słowa. Jej klatka piersiowa się nie ruszyła. Kciukiem przejechałem po jej zimnych ustach po czym policzku na którym nigdy już nie pojawi się rumieniec. Oczy miała zamknięte. Jej piękne oczy, który zawsze się błyszczą nigdy już nie będą takie. Pocałowałem ją w policzek po czym w usta. Ostatni raz. Łzy, które tworzyły własne ścieżki na moich policzkach spadały na jej zimną twarz. Pozwoliłem aby emocje wyszły ze mnie. Wybuchłem niekontrolowanym płaczem.

- Wróć. - wyszlochałem. Splotłem nasze dłonie, które tak idealnie do siebie pasowały zawsze. - Obiecuję, że zajmę się naszym dzieckiem. Mam nadzieje że będziesz ze mnie dumna. - uśmiechnąłem się.

Nadal nie mogę zrozumieć że to się dzieje na prawdę. Do sali wszedł jakiś facet. Pomógł mi wyjść zapewnię sam bym nie dał rady. Oparłem się o ramię Liama. Nie odzywał się ani słowem. Cały czas widziałem ją. Martwią ją. Moje kochanie.

- Co z dzieckiem?
- Lekarz powiedział żebyś przyjechał jak będziesz się lepiej czuć.

Wyszedłem ze szpitala. Nigdy nie będzie tak jak było. Nikt jej nie zastąpi. Jednak wiem że ona chciałaby aby zajął się naszym dzieckiem. Wsiadłem do samochodu. Patrzyłem przez szybę na szpital. W końcu nigdy nic nie trwa wiecznie jednak te chwile gorsze i złe jakie mieliśmy razem na zawsze zostaną w mojej pamięci. Nigdy Cię nie zapomnę. Dokładnie pamiętam jak wyjechaliśmy nad morze. Nasz pierwszy raz. Jak zaprosiłem ją na kolacje, była wtedy pięknie ubrana. Jak się dowiedziała o swojej chorobie. Doskonale pamiętam jak nie zasłaniała rolet w pokoju. Jak przyszła pierwszym razem. Spodobała mi się od pierwszego razu. Nasz pierwszy pocałunek na kanapie u niej. Nigdy niczego nie zapomnę. Kocham Cię Patrycja.

Przepraszam za błędy oraz inne niedociągnięcia.
Czytasz? skomentuj.