czwartek, 24 lipca 2014
poniedziałek, 14 lipca 2014
Dziękuje/pożegnanie.
poniedziałek, 7 lipca 2014
Epilog
“Przypadek to słowo pozbawione sensu; nie ma niczego, co nie miałoby swoich przyczyn."
piątek, 4 lipca 2014
Rozdział 40
*Niall
Nie miałem odwagi ruszyć. Wiktoria płakała w objęciach Harr'ego. Miałem najgorsze scenariusze przed oczami. Ręce trzęsły mi się niesamowicie, a serce waliło jak oszalałe. Drzwi od sali otworzyły się z nich wyszedł starszy mężczyzna w białym farktachu. Powiedział coś do pielęgniarki. Kobieta odeszła.
- Który to pan Horan? - podeszłam do lekarza. Moje nogi były jak z waty. Każdy w ciszy patrzył na lekarza wyczekując co się stało. Jego mina była poważna. W moich oczach zbierały się zły. O uszy tylko objął się szloch Wiktorii oraz głośne bicie mojego serca.
- Przykro mi.. - nie. To nie może być prawda. To pierdolony sen! Pokręciłem przecząco głową. Czułem jak tracę kontrolę nad swoimi nogami. Oparłem się o ścianę nie chcąc upaść. - Nie udało się nam jej uratować, ale pani Patrycja była w ciąży. - Jego słowa zbyt nie docierały do mnie. Moja Pati nie żyje. Jak to możliwe? Przecież miało być tak pięknie. - Dziecko przeżyło jednak.. - przerwałem.
- Jakie dziecko?
- Mówię że pani Patrycja była w ciąży. Co prawda dopiero w trzecim tygodniu, ale postaramy się żeby przeżyła.
Była w ciąży? Jak? Nie zauważyłem? Patrzyłem na niego jak na idiotę. Wiki zabrali aby dać jej coś na uspokojenie. Zjechałem w dół. Plecami popierając się o ścianę schowałem twarz w dłoniach. Przeżyła? To dziewczynka? Mam córkę.
- Mogę ją zobaczyć? Patrycje. - lekarz przytaknal.
Kierowaliśmy się w storę szpitalnej kostnicy. Czym bliżej tym coraz bardziej chciało mi się płakać. Dlaczego ona musiała odejść? Przecież należało jej się szczęście. Ze mną. Weszliśmy do sali gdzie na samym środku był stół. Sala była cała na biało. Stół był metalowy, a na nim osoba. Ona. Zacząłem się cały trzasc. Lekarz wyszedł zostawiając mnie samego. Było cholernie zimno. Podszedłem do niej. Leżała przykryta białym prześcieradłem. Miała lekko uchylone warki, które się nie poruszały. Nie były czerwone jak zawsze. Nigdy się już nie uśmiechnął do mnie. Nie wypowiedzą żadnego słowa. Jej klatka piersiowa się nie ruszyła. Kciukiem przejechałem po jej zimnych ustach po czym policzku na którym nigdy już nie pojawi się rumieniec. Oczy miała zamknięte. Jej piękne oczy, który zawsze się błyszczą nigdy już nie będą takie. Pocałowałem ją w policzek po czym w usta. Ostatni raz. Łzy, które tworzyły własne ścieżki na moich policzkach spadały na jej zimną twarz. Pozwoliłem aby emocje wyszły ze mnie. Wybuchłem niekontrolowanym płaczem.
- Wróć. - wyszlochałem. Splotłem nasze dłonie, które tak idealnie do siebie pasowały zawsze. - Obiecuję, że zajmę się naszym dzieckiem. Mam nadzieje że będziesz ze mnie dumna. - uśmiechnąłem się.
Nadal nie mogę zrozumieć że to się dzieje na prawdę. Do sali wszedł jakiś facet. Pomógł mi wyjść zapewnię sam bym nie dał rady. Oparłem się o ramię Liama. Nie odzywał się ani słowem. Cały czas widziałem ją. Martwią ją. Moje kochanie.
- Co z dzieckiem?
- Lekarz powiedział żebyś przyjechał jak będziesz się lepiej czuć.
Wyszedłem ze szpitala. Nigdy nie będzie tak jak było. Nikt jej nie zastąpi. Jednak wiem że ona chciałaby aby zajął się naszym dzieckiem. Wsiadłem do samochodu. Patrzyłem przez szybę na szpital. W końcu nigdy nic nie trwa wiecznie jednak te chwile gorsze i złe jakie mieliśmy razem na zawsze zostaną w mojej pamięci. Nigdy Cię nie zapomnę. Dokładnie pamiętam jak wyjechaliśmy nad morze. Nasz pierwszy raz. Jak zaprosiłem ją na kolacje, była wtedy pięknie ubrana. Jak się dowiedziała o swojej chorobie. Doskonale pamiętam jak nie zasłaniała rolet w pokoju. Jak przyszła pierwszym razem. Spodobała mi się od pierwszego razu. Nasz pierwszy pocałunek na kanapie u niej. Nigdy niczego nie zapomnę. Kocham Cię Patrycja.
Przepraszam za błędy oraz inne niedociągnięcia.
Czytasz? skomentuj.